Długi majowy weekend. Zbieramy się z żoną na kolejny wyjazd do historycznej Małopolski Wschodniej, leżącej obecnie na terenie Ukrainy. Tuż za pojałtańską granicą leży Kresowe Trójmiasto: Drohobycz, Truskawiec, Borysław. Nazwę „Kresowe Trójmiasto” zaczerpnąłem (i przywłaszczyłem) od prof. Stanisława Nicieji. Trzy te miejscowości w II Rzeczypospolitej znajdowały się na terenie Borysławsko-Drohobyckiego Zagłębia Naftowego, zagłębia które w swoich najlepszych latach dostarczało 10% światowego wydobycia ropy naftowej. Drohobycz – miasto powiatowe, gdzie znajdowały się rafinerie i banki; Borysław – miasto, gdzie w najlepszych czasach stało 15 tysięcy szybów naftowych oraz Truskawiec – miasto-uzdrowisko.
Granicę mijamy w Medyce. Zanim dojedziemy do Truskawca, gdzie mamy zarezerwowany hotel o ciekawej nazwie „Naftusia”, chcemy jeszcze po drodze odwiedzić Mościska, fredrowskie Rudki i Bieńkową Wisznię.
Mościska – w latach 1918-39, jako siedziba powiatu, miasto liczyło ok. 5 tys. mieszkańców. Obecnie liczy 9 tys. z czego Polacy stanowią 36%. W Mościskach zatrzymujemy się przy kościele Narodzenia św. Jana Chrzciciela z końca XVI wieku.
Wiedziałem, że w tym kościele znajdują się dwie tablice: jedna z 1894 roku ku czci naczelnika Tadeusza Kościuszki, druga z 1898 ku czci naszego wieszcza Adama Mickiewicza. Kościół jednak zastaliśmy zamknięty i tablic nie uwieczniliśmy, może następnym razem. Przed kościołem stoi pomnik świętego Jana Pawła II .
Rudki – w okresie międzywojennym miasto powiatowe liczące ok. 3500 ludzi. W Rudkach zatrzymujemy się przy kościele Wniebowzięcia NMP z początku XVIII w.
W kościele tym znajduje się Mauzoleum Fredrów, a w nim nagrobek ojca naszej komedii – Aleksandra hrabiego Fredry (1793- 1876). Aleksander hrabia Fredro większą część swojego długiego życia (83 lata) spędził we Lwowie i tam zmarł. W testamencie zastrzegł, iż chce być pochowany na lwowskim Cmentarzu Łyczakowskim. Syn hrabiego, czy to z oszczędności, czy z innych nieznanych mi powodów, pochował ojca w rodzinnym grobowcu w Rudkach. Po wejściu sowietów we wrześniu 1939, krypta Fredów została splądrowana i sprofanowane. Kościół w roku 1988 został zwrócony wiernym, a w latach 1989-1990 krypta i nagrobki zostały odrestaurowane.
29 września 1990 roku odbyła się uroczystość ponownego pochówku Aleksandra hrabiego Fredry oraz członków jego rodziny. Poświadcza to tablica po prawej stronie prezbiterium. Kaplicę nad kryptą, syn największego polskiego komediopisarza, przekształcił na mauzoleum rodowe Fredrów. Najokazalsze epitafium ufundował ojcu.
„D.O.M. / Aleksander z Pleszowic Hrabia Fredro/ były kapitan generalnego sztabu wojsk polskich i francuskich … urodził się 20 czerwca 1793 umarł 15 lipca 1876”
Bieńkowa Wisznia – wieś leżąca trzy kilometry od fredrowskich Rudek, znalazły się w posiadaniu rodziny Fredrów z końcem XVIII wieku. Stoi tutaj neorenesansowy pałac wybudował w roku 1835 przez Aleksander hrabia Fredro. Pałac jest w fatalnym stanie i chciałbym dożyć czasu, kiedy zostanie on odrestaurowany i powróci do dawnej świetności. Jest on obecnie w posiadaniu pobliskiej szkoły weterynaryjnej. Dyrektor tej placówki zapewnia, że każdy jego absolwent opuszczając mury uczelni, wie kim był Aleksander Fredro. Szybka odbudowa tego pałacu, bez wsparcia państwa polskiego, wydaje się niemożliwa. A jesteśmy to winni autorowi „Zemsty” i „Ślubów panieńskich”.
Z „bulem” serca rozstajemy się z Pałacem Fredrów i fatalnymi ukraińskimi drogami kierujemy się do Truskawca. Tutaj mamy zarezerwowany dwuosobowy apartament w hotelu „Naftusia” – za 600 hrywien za śniadaniem (ok. 100 PLN). Hotel ekskluzywny, godny polecenia. I od jutra …
Kresowe Trójmiasto – Truskawiec/Drohobycz/Borysław.
Truskawiec – drugie po Krynicy, pod względem popularności, uzdrowisko w II Rzeczypospolitej. Wypoczywali tu i leczyli swoje dolegliwości: Józef Piłsudski, prezydent Stanisław Wojciechowski, premier Austrii, prezydenci Estonii i Turcji, aktorzy Eugeniusz Bodo i Adolf Dymsza, pisarze Zofia Nałkowska czy Stanisław Witkiewicz. Uzdrowisko słynęło i słynie nadal z pysznej wody leczniczej „Naftusi”. „Naftusia” – jak mówi sama nazwa – ma lekki posmak nafty. Ze specjalnym kubeczkiem do tej wody spacerowaliśmy po kilkunastohektarowym parku zdrojowym. W centrum tego parku natknęliśmy się na pomnik Adama Mickiewicza, ustawiony tu w roku 1898 w 100-roczniczę jego urodzin.
Od roku 1911 właścicielem Truskawca został Rajmund Jarosz (w późniejszym okresie prezydent Drohobycza). W okresie międzywojennym w Truskawcu wybudowano prawie 300 wilii, hoteli i pensjonatów. Nielicznie z nich pozostały do dnia dzisiejszego. Najpiękniejsza należała do Rajmunda Jarosza. Każdego dnia przed tą willą, specjalny ogrodnik układał na klombie aktualną datę z kwiatów. Ostatnia ułożona to … „17 września – Niedziela – 1939 rok”.
Kilka lat temu na willi umieszczono dwujęzyczną tablicę poświęconą jej budowniczemu.
Kościół Wniebowzięcia NMP
Drohobycz – królewskie miasto, które powstało i rozwinęło się dzięki pobliskim żupom solnym. W 1370 roku Kazimierz Wielki nadał miastu prawa i herb – 9 solnych topek. W okresie międzywojennym miasto powiatowe liczące ok. 40 tys. mieszkańców. W mieście tym było pięć rafinerii, w tym największa i najnowocześniejsza w ówczesnej Europie „Polmin” (państwowy koncern Polskie Oleje Mineralne). Polak kiedyś potrafił budować za własne. Struktura narodowościowa wynosiła 150%: 50% Polaków, 50% Żydów i 50% Rusinów. W mieście działał słynny klub piłkarski WCKS „Junak” Drohobycz, który w roku 1939 uzyskał awans do ekstraklasy (wtedy to nazywało się ligą państwową). Kiedy „Junak” grał mecze eliminacyjne, Drohobycz zamierał, bo wszyscy: Polacy, Żydzi i Rusini kibicowali swoim. Wszystkie trzy narody żyły tutaj w względnej zgodzie, do czasu gdy we ostatnich dniach września 1939 roku w Drohobyczu wspólną defiladę zwycięstwa odbyły dwie sojusznicze armie najeźdźców – Rosjan i Niemców. Ci najeźdźcy wymordowali prawie wszystkich Żydów, połowę Polaków i zasieli wśród Rusinów i Żydów nienawiść do Polaków, ponieważ Polska zawsze stała na drodze pomiędzy dwoma odwiecznymi przyjaciółmi: Niemcami i Rosją. Mało kto wie, że pierwszy sojusz niemiecko – ruski przeciwko Polsce został zawarty w 1017 roku i oba te sojusznicze państwa najechały piastowskie ziemie. Bolesław Chrobry najpierw pobił Niemców, zmuszając cesarza Henryka II do podpisania 20 stycznia 1018 roku pokoju w Budziszynie. Po uregulowaniu stosunków z Niemcami rusza na Kijów. 22 lipca 1018 rozgramia nad Bugiem wojska Jarosława Mądrego i 14 sierpnia staje pod Złotą Bramą Kijowską, na której wyszczerbił miecz (od tej pory zwany „Szczerbcem” – miecz do obejrzenia w wawelskim skarbcu). W wyniku tej wyprawy Chrobry przyłącza do Polski ponownie „Grody Czerwieńskie” (ziemie na której obecnie leży Lwów i Drohobycz), które w roku 981 zostały odebrane Polakom (Lechitom) przez Włodzimierza Wielkiego.
Zwiedzanie Drohobycza rozpoczynamy od gotyckiego Kościoła św. Bartłomieja. Kościół wybudowany z fundacji króla Władysława Jagiełły. Jest to pod względem wieku, drugi po lwowskiej archikatedrze, kościół w Małopolsce Wschodniej.
Przy tym kościele w 1425 powstał pierwszy znany polski pomnik upamiętniający Bitwę pod Grunwaldem. Pomnik przedstawiał dwa grunwaldzkie miecze. Wybudował go Jan Mężyk – wójt drohobycki, który podawał królowi Władysławowi Jagielle pod Grunwaldem te dwa miecze, po tym jak krzyżacki żołdak wbił je przed naszym królem w ziemię (widzieliśmy to na filmie Aleksandra Forda „Krzyżacy”). Po wkroczeniu sowietów pomnik został zburzony. Gruzowisko po pomniku leży do dnia dzisiejszego. Lokalna polska społeczność pragnie go odbudować, co się jednak spotyka z oporem miejscowych władz, które widzą w tym odradzający się polski nacjonalizm.
Jan Mężyk dwa grunwaldzkie miecze umieścił również nad wejściem do kościoła. Pomiędzy mieczami widzimy herb Drohobycza (9 topek soli) oraz herb Królestwa Polskiego – Orzeł Biały.
Po obu stronach drzwi znajdują się tablice poświęcone Adamowi Mickiewiczowi. Po lewej, wmurowana w roku 1898 w setną rocznicę jego urodzin …
…po prawej, wmurowana w 1998 roku w 200 rocznicę jego urodzin.
Na ścianie kościoła widzimy dziwną, prawdopodobnie pochodzenia pogańskiego, płaskorzeźba. Od tej rzeźby pochodzi znane każdemu z nas z dzieciństwa powiedzonko: „ręka, noga, mózg na ścianie”. Dlaczego? Oceńcie sami.
Przy kościele stoi dzwonnica. Jest to wieża obronna z roku 1551 wchodząca w skład kościelnych obwarować.
Gdy w okolicach miasta wykryto płynne złoto (ropę naftową) nastąpił niesamowity rozwój Drohobycza. Wraz z naftowym bumem w Drohobyczu powstawały rafinerie, banki oraz biura notarialne (ktoś musiał przecież zarządzać tymi 15-tysiącami szybów z Borysławia – sprzedaż, kupno, dzierżawa). W latach 30 XX wieku w Drohobyczu wybudowano nowy okazały ratusz. O drohobyckim ratuszu, a raczej o jego zegarze, pisze Andrzej Chciuk w książce „Zagubiona Atlantyda”. Chciuk pisał, że wskazówki tarcz zegarowych nigdy nie wskazywały prawidłowej godziny, ponieważ były one ulubionym miejscem przesiadywania miejscowych kawek, które uwielbiały siadać na wskazówce minutowej piętnaście po i za piętnaście utrudniając pracę mechanizmowi zegara.
W ratuszu urzędował prezydent Drohobycza i właściciel Truskawca – Rajmund Jarosz. W Truskawcu widzieliśmy jego willę, a w Drohobyczu natrafiliśmy na jego pałacyk (też ładny).
Drohobycz słynie z wielu wspaniałych Polaków. Najbardziej znanym drohobyczaninem jest dowódca nigdy nie pokonanej pierwszej polskiej jednostki zmotoryzowanej – 10 Brygady Kawalerii z września 1939, której chlubne tradycje kontynuowała 1 Polska Dywizja Pancerna – generał Stanisław Maczek (1892-1970). Maczek siedział w jednej ławce szkolnej miejscowego gimnazjum im. króla Władysława Jagiełły z niemniej znanym drohobyczaninem – pisarzem i grafikiem Brunonem Schulzem (1892-1942). Obaj w roku 1910 zdali tu maturę, Maczek z pierwszą lokatą, Schulz z drugą. Rok później to same gimnazjum kończyła niemniej słynna para: poeta Kazimierz Wierzyński (1894-1969) oraz pierwszy dowódca AK generał Michał Tokarzewski-Karaszewicz (1893-1967). To nie wszystko. Z Drohobycza pochodzą trzej słynni bracia Chciukowie: Władysław – pilot myśliwski, Tadeusz – cichociemny, Andrzej – pisarz. Tutaj urodził się również jedne z bohaterów „Kamieni na szaniec” – „Alek” Aleksander Dawidowski (1920-1943).
Państwowe Gimnazjum im. króla Władysława Jagiełły mieściło się w Drohobyczu przy ulicy Sienkiewicza (obecnie Iwana Franki). Absolwentami tej uczelni byli generałowie Maczek i Tokarzewski – Karaszewicz, artyści Schulz i Wierzyński, oraz wszyscy Chciuki. Bruno Schulz, po jego ukończeniu, pracował tu jako nauczyciel rysunków i prac ręcznych. Lubił swoją pracę tak samo, jak Adam Mickiewicz lubił nauczać żmudzinów w Kownie. W budynku obecnie znajduje się Wyższa Szkoła Pedagogiczna, a na pierwszym piętrze skromna Izba Pamięci Brunona Schulza.
Przy ulicy Mickiewicza (obecnie Szewczenki), równoległej do ulicy Sienkiewicza (obecnie Iwana Franka) znajdowało się żeńskie Gimnazjum Państwowe im. Królowej Jadwigi.
W pobliżu tego gimnazjum, również przy ulicy Miskiewicza (obecnie Szewczenki) stoi pomnik Adama Mickiewicza. Pierwotny pomnik, który stanął w 1894 roku został zburzony w 1918 roku. W roku 1949 ustawiono nowy, częściowo wzorowany na poprzednim. W ostatnich latach pomnik został odnowiony. Mickiewicz został pomalowany … na złoto.
No i przechodzimy do Schulza. Obecnie jest on chyba najpopularniejszym drohobyczaninem na świecie. Schulzomania ogarnęła cały świat … poza Drohobyczem. Bruno Schulz urodził się spolszczonej żydowskiej rodzinie w kamienicy na rogu rynku (Rynek 10). Na parterze tej kamienicy mieścił się sklep bławatny należący do jego ojca, na piętrze mieszkanie Schulzów. Po śmierci ojca Schulzowie musieli opuścić tą kamienicą. Przenieśli się do domu siostry Bruna przy Floriańskiej 10. Dom pod adresem Rynku 10 został w 1915 roku spalony przez Rosjan. Dzisiaj, w jego miejscu, na rogu rynku, stoi paskudna trzypiętrowa szara kamienica (ta z zielonym balkonem na pierwszym piętrze).
W roku 1912, po śmierci ojca, Bruno Schulz wraz z matką przenieśli się do domu jego siostry przy ulicy Floriańskiej 10 (obecnie mieszkanie prywatne, ul. Jurija Drohobycza 12).
Kilka lat temu w fasadę domu wmurowano trójjęzyczną tablicę informującą błędnie, iż tym domu w latach 1910-1941 mieszkał Bruno Schulz. Faktycznie było to w latach 1912-1941.
Życie Schulza okrywają dwie tajemnice. Jedna dotyczy przejścia na katolicyzm, druga masochistycznych ciągotek. Co do pierwszej, to jest faktem, iż Bruno w 1936 wystąpił z diaspory żydowskiej i chcąc się ożenić z Józefiną Szelińską (a chciał to zrobić bardzo), która z przeszła z judaizmu na katolicyzm, musiał również i on przejść na katolicyzm. Takie w Galicji było prawo, które nie zezwalało na mieszane małżeństwa. Ponadto Andrzej Chciuk, który był uczniem Schulza, twierdzi, iż Bruno prowadzał uczniów gimnazjum w czasie rekolekcji do kościoła, gdzie razem z nimi żarliwie się modlił. Druga informacja, o masochistycznych ciągotkach Brunona, pochodzi również od Chciuka. Opisuje on, jak Bruno, z pejczem pod płaszczem, szedł do kurewki mieszkającej naprzeciw Hotelu Europejskiego, aby do zbiła. W pierwszej chwili byłem bardzo sceptyczny co do rewelacji Chciuka, jednak po obejrzeniu „Xięgi bałwochwalczej”, cyklu grafik wykonanych przez Schulza techniką cliche-verre, muszę przyznać rację Chciukowi.
W budynku, gdzie mieścił się słynny Hotel Europejski, znajduje się obecnie second hand „Planeta”.
Za sowieta Schulz malował obrazy Lenina, za Niemców, nie mniejszego zbrodniarza – Hitlera. Był wielkim artystą, ale słabym człowiekiem, za kromkę chleba mógł służyć każdemu. Gdy przyszli Niemcy, znalazł swego protektora w szefie miejscowego gestapo, którym był Feliks Landau. Z nadania Landaua Bruna pracował porządkując w Żydowskim Domu Starców, zrabowaną przez sowietów książki z biblioteki z Zakładu Naukowo – Wychowawczego Ojców Jezuitów w Chyrowie. Do szkoły tej uczęszczali: budowniczy Gdyni – Eugeniusz Kwiatkowski, dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii w 1939 roku – gen. Roman Abraham, poeta – Kazimierz Wierzyński, oraz piewca komunizmu – Jan Brzechwa.
Opiekun Schulza, dowódca drohobyckiego gestapo – Feliks Landau, był typowym Niemcem, bardzo lubił porządek. Kiedyś, gdy opalał się na balkonie zajętej willi, a w dole pracowała grupa Żydów, zauważył że trzy żydowskie dziewczyny zamiast pracować, gdzieś się schowały. Z okna wypatrzył ich kryjówkę, wyszedł na balkon z karabinem i te trzy żydówki po prostu odstrzelił. Nazajutrz, ze strachu, nie przyszedł do pracy pod oknem Landaua żaden Żyd (a dzień wcześniej pracowało ich około 20). Landau kazał znaleźć ich wszystkich i zastrzelić – „Ordnung muss sein”.
W willi Laudana, na ścianach dziecięcego pokoju, Schulza wymalował motywy z bajek. Freski te zostały przypadkowo odkryte w roku 2001. Pewnej nocy pojawili się w Drohobyczu pracownicy żydowskiego Instytutu Yad Vashem i dokonali kradzieży (zdjęli ze ściany) trzech z ośmiu zachowanych rysunków: „Woźnica”, „Krasnale”, „Królewna śnieżka”. Freski te zostały wywiezione do Izraela. Pozostałe pięć fresków zostało zdjętych przez Ukraińców i obecnie, wraz z kopiami obrazków skradzionych przez Żydów, znajdują się w Muzeum Ziemi Drohobyckiej.
W muzeum znajduje się sala z ekspozycją fresków Schulza zdjętych z willi Landaua.
A. „Baba Jaga”; „Dzieci Landaua”
B. „Książę na koniu”; „Kot Baby Jagi”
C. „Drzewo z ptakiem” oraz kopie skradzionych „Woźnica”; „Królewna śnieżka”
D. kopia skradzionych „Krasnali”
Ponadto w tym Muzeum znajdują się eksponaty, skradzione już nie przez Żydów, a przez sowietów z Pałacu Lanckorońskich w Rozdole. Do najciekawszych należą dwa obrazy Jacka Malczewskiego, na których wielki polski pisarz uwiecznił ostatnią z rozdolskiej linii Lanckorońskich.
Wracamy do Schulza. W latach trzydziestych XX wieku mówiło się, że do polskiej literatury wchodził się przez łóżko Iwaszkiewicza (kobiety i mężczyźni), albo przez łóżko Nałkowskiej (mężczyźni). Bruno wszedł do polskiej literatury przez łóżko Nałkowskiej. Gdy doszły do Warszawy wieści o eksterminacji żydów, Nałkowska podjęła próbę wyciągnięcia Schulza z drohobyckiego getta. Schulz utrzymał aryjskie papiery i szykował się do wyjazdu. Postanowił przed wyjazdem jeszcze udać się do Judenratu (Żydowskiej Rady Starszych zarządzając Żydami na terenie getta) , aby odebrać przysługujący mu bochenek chleba. Chciał mieć chleb na drogę. Gdy wychodził z budynku dopadł go niemiecki oficer Karl Günther. Podbiegł do Schulza, krzyknął prawdopodobnie po niemiecku „mam cię ptaszku”, lub coś w tym rodzaju i strzelił Brunowi w tył głowy. Bochenek chleba, który Bruno trzymał pod pachą, bochenek chleba który miał jutro zabrać ze sobą do Warszawy, potoczył się wzdłuż ulicy Czackiego na przeciwną stronę, zakręcił się, upadł i zatrzymał. W tym miejscu (w którym upadł chleb Schulza) znajduje się teraz tablica przypominająca to wydarzenie. Miało to miejsce 19 listopada 1942 roku.
Budynek Jugrntatu
Dlaczego Karl Günther zastrzelił Schulza? – z zemsty. Chciał się zemścić na Feliksie Landau. Günther miał swojego Żyda dentystę, tak jak Landau miał swojego Żyda – malarza (Schulza). Wtedy dużo Niemców miało własnych Żydów, być może taka była moda. Pewnego dnia Landau zastrzelił Żyda Günthera i od tego czasu Günther zapragnął zastrzelić Schulza. Okazja się nadarzyła, gdy 19 listopada 1042 Landau wyjechał do Lwowa, a w getcie wybuchły zamieszki. Günther biegał po Drohobyczu i szukał Schulza. Dopadł go na schodach Jugenratu z bochenkiem chleba. Potem powie do Landaua „Ty zabiłeś mojego Żyda, ja zabiłem Twojego – więc jesteśmy kwita” – „Ordnung muss sein”.
Landau po wojnie wrócił do Vaterlandu, odciął się od nazizmu i zajął się pielęgnacją róż w swoim ogródku. Sąsiedzi nic by o nim nie wiedzieli o jego drohobyckiej przygodzie z Żydami do dzisiaj, gdyby nie jego pamiętnik. Przypadkowo pamiętnik przeczytał jego wnuk i dowiedział się co dziadek robił w Drohobyczu w czasie wojny. W roku 1962 został skazany na dożywocie. Wyszedł po 12 latach za dobre sprawowanie. Zmarł dożywszy sędziwej starości, pielęgnując do końca róże w swoim ogródku, róże w kolorze krwi Schulza, która pozostała na bruku ulicy Czackiego w Drohobyczu.
Zanim opuścimy Drohobycz zatrzymujemy się jeszcze na chwilę przed odrestaurowaną synagogą.
Borysław – w 1853 dwóch lwowskich aptekarzy, Ignacy Łukasiewicz i Jan Zeh przeprowadzili udaną próbę destylacji ropy naftowej i otrzymali naftę. W tym samym roku lampa naftowa, skonstruowana przez Łukasiewicza, rozświetliła lwowską aptekę Mikolascha, w której obaj pracowali. W tym samym roku lampa naftowa rozświetliła lwowski szpital powszechny na Łyczakowie i umożliwiła przeprowadzenie pierwszej na świecie nocnej operacji. Wynalezienie praktycznego zastosowania dla czarnej mazi wypływającej z ziemi w okolicach Borysławia, rozpoczęła gorączkę Czarnego Złota. W Borysławiu, jak grzyby po deszczu, zaczęły powstawać szyby naftowe. W okresie największego rozkwitu było ich tyle co mieszkańców Drohobycza, czyli 15 tysięcy. W Borysławiu pojawili się przedsiębiorcy, marzyciele żądni szybkiego wzbogacenia się, poszukiwacze szybkich zysków, ale i wszelkiego rodzaju szumowiny, szulerzy, oszuści, degeneraci. Wraz z szybami naftowymi, powstawały szulernie, knajpy i burdele. Tu można było w ciągu dnia zostać milionerem, a podczas nocy można było wszystko stracić. Liczne samobójstwa, jak i morderstwa były tu na porządku dziennym. Ale mimo to, Borysław się rozwijał i w okresie największej prosperity wydobywał 10% światowej produkcji ropy naftowej. Byliśmy pierwsi i byliśmy najwięksi. Słynne pola naftowe Pensylwanii pozostawały w tyle do naszych Borysławskich.
Dawna świetność Borysławia minęła. Rabunkowa polityka eksploatacyjna sowietów doprowadziła do szybkiego wyczyszczenia tutejszych pól naftowych. W mieście znajduje się jeszcze kilkadziesiąt czynnych bezobsługowych szybów wydobywających czarne borysławskie złoto.
Autor blogu przy szybie – ODRA 1
Spacerując po Borysławskim parku miejskim natrafiamy na kilka takich bezobsługowych szybów. Pomiędzy tymi szybami znajduje się również trzeci w Kresowym Trójmieście pomnik Adama Mickiewicza (po Truskawcu i Drohobyczu).
Przy ulicy Szkolnej znajduje się piękny modernistyczny gmach polskiego przedwojennego gimnazjum.
Z Borysławia pochodzi były ambasador Izraela w Polsce – Szewach Weiss. W czasie wojny on i jego rodzina została ocalona przez polską rodzinę przed holokaustem, jaki Żydom zgotowali Niemcy.
Na Borysławiu zakończymy naszą wędrówkę po Kresowym Trójmieście. Jutro wracamy do domu. W drodze powrotnej planujemy jeszcze odwiedzić Stryj i Lwów.
Stryj – w II RP powiatowe miasto leżące nad rzeką Stryj liczące ponad 35 tys. mieszkańców (15 tys. Polaków; 11 tys. Żydów, 8 tys. Rusinów). Polaków wymordowali sowieci, Żydów Niemcy i zostali tylko Rusini (nazywający siebie Ukraińcami). Nas do Stryja przyciągnęła pamięć o jego dwóch największych synach. Pierwszy z nich to Kornel Makuszyński (1884-1953) największy Polski pisarz książek dla młodzieży („O dwóch takich co ukradli księżyc”, „Szatan z siódmej klasy”, „Awantura o Basię”;”Panna z mokrą głową”) oraz autor tekstów do najsłynniejszych polskich komiksów („Przygód Koziołka Matołka”, „Przygód małpki Fiki-Miki”). „Przygody Koziołka Matołka” – to była pierwsza książka w moim życiu. Drugi z nich to major „Łupaszka” – Zygmunt Szendzielarz (1910-1951) dowódca VI Brygady Wileńskiej AK, który do końca walczył z sowiecką okupacją Polski. Został w 1951 roku zastrzelony przez sowietów w więzieniu na Mokotowie i zakopany w nieznanym miejscu. W roku 2013 odnaleziono doczesne szczątki majora w kwaterze Ł na warszawskich Powązkach Wojskowych.
Spotkanie ze Stryjem rozpoczynamy od kościoła Narodzenia NMP. Pierwotny kościół fundacji króla Władysława Jagiełły powstał w w końcu XIV wieku. Kościół ten prawie całkowicie spłonął w 1886 roku. Odbudowano go w przeciągu 5 lat.
Po prawej stronie wejścia wmurowana jest tablica poświęcona pogromcy Moskali spod Racławic – Tadeuszowi Kościuszce. Tablica została ufundowana przez mieszkańców Stryja w roku 1917 w 100-rocznicę zgonu Naczelnika.
Na zachodniej ścianie kościoła natrafiamy na kolejną tablicę, tym razem poświęcono królowi Janowi III Sobieskiemu
Wewnątrz kościoła znajduje się trzecia tablica, poświęcona największemu synowi Stryja – Kornelowi Makuszyńskiemu.
W Stryju nie ma już domu, w którym się urodził Kornel Makuszyński, więc miejscowi Polacy ufundowali tablicę poświęconą wychowawcy polskiej młodzieży przy Centrum Kultury Polskiej
„Kornelowi Makuszyńskiemu za serdeczność i ciepło jego pióra” – Kazimierz Wierzyński
Żegnamy się ze Stryjem i zmierzamy do Lwowa. Tu zatrzymujemy się jeszcze na chwilę. Udajemy się na Cmentarz Łyczakowski, aby zapalić kilka lampek na grobach tych co tu zostali na wieki, Krótki spacer po starym Lwowie: Katedra łacińska, ormiańska; kościoły Jezuitów, Dominikanów, Bernardynów i poprzez Żółkiew i Rawę Ruską zmierzamy ku granicy.
Lektury kresowe:
- Andrzej Chciuk – „Atlantyda. Opowieść o Wielkim Księstwie Bałaku” – LTW 2002 (WA: Drohobycz)
- Andrzej Chciuk – „Ziemia księżycowa” – LTW 2002 (WA: Drohobycz)
- Wiesław Budzyński – „Schulz pod kluczem” – Świat Książki 2014
- Wiesław Budzyński – „Miasto Schulza” – Prószyński 2005
- Wiesław Budzyński – „Uczniowie Schulza” – PIW 2011
- Wróbel Tadeusz – „Borysław się śmieje” – LTW 2003
- Włodzimierz Bonusiak – „Szejk z Galicji. Ignacy Łukasiewicz 1822-1882” – Libra 2007